piątek, 30 lipca 2010

Uczestnicy turnusu:)


Michał chciałby swoim przyjaciołom i kolegom (tu długo wymieniał ich kolejno) opowiedzieć o atrakcjach, które tez długo wymieniał zaczynając od ogniska z kiełbaskami. Potem były tańce, rejs statkiem, plaża - nawet zimna woda w morzu, śpiewanie ze śpiewnika, gra w warcaby – zwłaszcza z miłym sąsiadem, ćwiczenia gimnastyczne, las, stołówka, przyjęcie u spotkanego tutaj szkolnego kolegi, poznawanie kolegów (tzw koleżanek też), przejażdżka z kolegą gokardem (?), odpowiednia pogoda bo: i „plażowa”, i spacerowa i taka co prowokuje do pójścia na smaczną przekąskę itd.
Nam rodzicom też smakują ogniskowe kiełbaski, podoba się gdy śpiewamy bez względu na wiek i talent. Fajnie jest móc robić wspólnie różne rzeczy niekoniecznie doskonale ale na pewno w przyjaznej atmosferze.
Ta atmosfera sprzyja późnowieczornym codziennym spotkaniom rodziców (przeważnie śpiących już dzieci) w czasie których porozmawiać można o wszystkim, co nas nurtuje. A jest tego sporo, choć wynika z jednego tylko (łączącego nas tu) faktu bycia rodzicem dziecka z „ZD”. A organizatorzy wciąż podnoszą poprzeczkę.
Michał, Basia i Maciek Bareja







Witam wszystkich!
Mam na imię Antoś i mam 4 lata. Na turnusie jestem pierwszy raz, jest ze mną mój starszy brat Jaś, młodsza siostrzyczka Małgosia, mama i tata.
To już 11 dzień pobytu, czas tu szybko mija na przeróżnych ciekawych zajęciach.
Rano jak tylko otwieram oczy (a jest to około 8, sam nie wiem dlaczego tak długo tu śpię) to Rodzice każą mi myc szybko zęby i biegniemy razem na śniadanie.
Potem wspólne śpiewanko i zabawa z kolegami i koleżankami oraz p. Ewą i Karoliną.
Jak świeci słonko to zabieramy wiaderko, łopatki i kocyk i idziemy na plaże, gdzie jest „duzia boda”(duża woda) i „be” (piasek). No i wtedy jestem w swoim żywiole. Mogę na wszystkich dookoła sypać piaskiem i zaglądać wszystkim za parawany. Czasem dam nakłonić się Rodzicom na zamoczenie nóżek . Razem z tatą, Małgosią i Jasiem robimy różne dziwne budowle na plaży, ale najfajniejsze jest ich psucie.
Przed obiadkiem zajęcia z p. Karoliną lub z p. Ewą i powiem Wam, że nie mają ze mną łatwo, no ale nie bez powodu przylgnęła do mnie ksywka „Uparciuszek”. W końcu mi też należą się wakacje i jak mówię „nie” to znaczy że nie i koniec.
Właśnie wróciliśmy z Kinder balu i było bardzo śmiesznie, bo nasi rodzice aby w nim uczestniczyć musieli przebrać się za dzieci. Nareszcie mogli pokazać swoją prawdziwą naturę, bo tak naprawdę to też dzieciaki tylko trochę większe.
Kończę swoją opowieść, bo uciekam na kolacje. Mam nadzieję ze za rok tez będę mógł opowiedzieć Wam jak mija dzień na tych fajnych turnusach.
Pozdrawiam
Antoś Kuźma z rodziną


Rodzina Jagody
Morza szum, ptaków śpiew, pyszne gofry z bitą śmietaną, lody i piach. Duuuużo piachu..... To w bardzo dużym skrócie nasz turnus w Rowach:). Z mnogości atrakcji jakich nie brakuje na turnusie dla Jagódki i Filipa największą i tak jest kopanie dziur, a im większa tym lepsza.Dlatego radzimy patrzeć pod nogi spacerując po plaży. Z największej dziury jaką wspólnie wykopaliśmy Jagodzie było widać tylko głowę.


Podejmując się bardziej ambitnego dzieła niż kopanie dziur wspólnie zbudowaliśmy zamek z piasku.


Rodzina Najgrodzkich:)


To już dziesiąty dzień naszego pobytu w Rowach?!

Czas płynie tak szybko, że nawet nie zauważamy, który to dzień tygodnia. Jedynie rytm dnia wyznaczają nam posiłki (9,14,19). Nasze dzieci zatraciły się już w przedstawianiu pomysłów, na co jeszcze mają ochotę. Do tej pory codziennie ganiają na rowerach (testują naszą kondycję) oraz codziennie wymuszają na nas lody, na wszechobecnych stoiskach. Dla nich to pełne szaleństwo: malują, przebierają się na balach, chodzą na dyskoteki, śpiewają przy gitarze naszego barda Marka, kierują statkiem, robią zamki, pluskają się w morzu itd.

My natomiast, wieczorami jak pociechy pójdą spać, rehabilitujemy nasze głowy na nocnych pogadankach, które uświadamiają nam naszą rolę, urealniają wyznaczone cele i sprzyjają wymianie bogatych informacji i doświadczeń od rodziców starszych dzieci z ZD ................
a może po prostu napiszemy, że ładują nam akumulatory na kolejny rok.

Pozdrawiamy.
Justyna, Marcin, Mateusz (5 lat ZD), Adam (3 lata) Najgrodzcy.




To opowiadanie było dla nas prawdziwym wyzwaniem, mamy nadzieję, że będzie się wszystkim podobać. Pierwszy dzień na turnusie nie zapowiadał się ciekawie a przynajmniej dla tych, którzy są tu pierwszy raz. Na samym początku była dyskoteka więc miałyśmy okazję do zapoznania się z innymi. Poznałyśmy wspaniałe przyjaciółki i naprawdę fajnego kolegę. Wszystkie przyjaźnie były zawarte w dość nietypowy sposób, ale najbardziej polubiłyśmy właśnie dzieci niepełnosprawne. Jesteśmy pełne podziwu dla naszych znajomych pełnosprawnych i niepełnosprawnych, ponieważ są oni niezwykle silnymi osobami i mimo nieprzychylnych reakcji niektórych osób potrafią cieszyć się życiem.
Marysia M., Iza Toczyska, E. Szuk




Jesteśmy na turnusie po raz czwarty. Kuba wybierał się na turnus od końca maja. Już w Gdańsku „poczuł morze” i do momentu dotarcia do Rowów powtarzał że „czuje morze”.
W tym roku nareszcie możemy poczuć się swobodnie w jadalni, ponieważ Kuba zaczął jeść KANAPKI. Do tej pory jadł tylko obiady i kaszki. Przez sześć lat konsekwentnie odmawiał dotknięcia chleba choćby palcem, nie mówiąc już o włożeniu go do buzi. Teraz jak gośc siada do śniadania i zjada kanapki. Na turniusie zostaliśmy zapoznani z nowym terminem: „zmieniłem zdanie”. Ma ono zastosowanie zazwyczaj gdy kanapki SA już zjedzone, a coś jeszcze zostało na stole. Wtedy pojawia się cudowna myśl: „Zmieniłem zdanie, zjem to”. Na szczęście nie musimy stosować ograniczeń w jedzeniu, ponieważ chociaż menu się rozszerzyło, waga Kuby stoi w miejscu.
Kubuś jest niesamowicie ruchliwy i pomimo słabego wzroku zaczyna biegać coraz szybciej. Ma to też złe strony, bo czasem zdarza się, że znienacka i podstępnie na środku leśnej drogi wyrastają drzewa. Zderzenie jest wtedy nieuniknione… Ostatnią „czołówkę” zaliczyliśmy kilka dni temu w Rowach.
Kubie bardzo podoba się morze. Codziennie ciągnie nas na oglądanie fal i przejęty opowiada o tym, co widział. Lubi turnusowe dyskoteki i przebieranie się. Był już foliowym Robin Hoodem i piratem. Również mama i siostra Kuby mają cos dla siebie. Relaksują się podczas codziennej gimnastyki.
Odpoczywamy…..:D
Rodzina Toczyskich




Dziewięć lat temu skończyłam studia. Dziewięć lat temu przestałam być wolontariuszką w jednej z organizacji pozarządowych. Myślałam wówczas że nigdy więcej nie będę mieć kontaktu ze środowiskiem osób niepełnosprawnych. Zaczęłam nowy etap w życiu. Poszłam do pracy. Czas jednak wkrótce pokazał jak bardzo się myliłam. Życie zaskoczyło mnie po raz kolejny. W miesiąc po moich 29 urodzinach zostałam mamą chłopca z „ZD”. Los spłatał mi figla i nakierował na drogę która iść nie chciałam. Od tego momentu minęły trzy lata w czasie których starałam się oswoić z „ZD”. Tak, oswoić, bo polubić nie polubię go nigdy i nawet nie chcę się starać. Jednym z elementów oswajania się z „ZD” są wyjazdy na turnus rehabilitacyjny.
Mama Stasia



Rodzina Maksa.

Rodzina Grochowskich jest na turnusie "Bardziej Kochanych" prawie w pełnym składzie. Jest Marysia (23), Marcin (18), Małgosia (16), Mateusz (12) i Maksio (5). Lubimy jeździć na turnusy "BK", gdyż można na nie zabrać całą rodzinę.
Maks bardzo lubi dzieci i chociaż nic nie mówi, próbuje nawiązać z nimi zabawę. W Albatrosie, gdzie mieszkamy nie ma nawet namiastki placu zabaw. W zeszłym roku dzieci bawiły się po sąsiedzku w Columbusie. W tym roku w Columbusie zrobiono mini golfa i nie można tam wejść bez znajomości kodu otwierającego furtkę. Chodzimy więc na plac ogólnie dostępny w Rowach przy amfiteatrze.We wtorek Maksio zobaczył karuzelę. Na ławeczkach siedziały dzieci i obracały karuzelę.Maks usiadł na jednej z ławeczek i był cały szczęśliwy. Śmiał się i po swojemu wokalizował. Najpierw z ławeczki na której siedział wstała najstarsza dziewczynka i przesiadła się na tę drugą. Powoli na ławce obok Maksa zrobiło się luźno a dzieci gniotły się na tej naprzeciwko. Maks i tak był zadowolony. Najstarsza dziewczynka stała i mocno kręciła karuzelę. Maks wyciągał ręce do przodu i się śmiał. Powoli dzieci jedno po drugim opuszczały karuzelę, aż Maks został na niej sam. Na szczęście przyszedł kolega maksa Mateusz i kręcili się razem na karuzeli. Tak wygląda integracja dzieci z zespołem Downa z ich rówieśnikami na placu zabaw.
Z innych osiągnięć Maksa wspomnę, ze 26.07 pożyczył od kolegi Tomka rowerek czterokołowy i samodzielnie przejechał dwa razy po dwadzieścia metrów.
Przedwczoraj Maks był w skansenie w Klukach i oglądał jak żyli i co robili mieszkańcy tych okolic - Słowińcy. Na koniec wycieczki, krótkiej z powodu deszczu, zjedliśmy świetny sernik, który sprzedawały panie w skansenie.
Przedwczoraj Maks tańcował na dyskotece. Niestety nie udało go się przebrać w kreację z folii i krepiny, ale inne dzieci - starsze wyglądały i bawiły się świetnie.
Oto krótka relacja z tych pięciu dni pobytu, które minęły.
Mama Maksa



Dzień Dobry:)
To ja:) Oliwia, mam pięć lat.
Tu jest morze!!! Dużo wody i piasek. Jest Gosia, Alenka (Amelka), Karolina, Karol i mama i tata. Są dzieci. Tata robi bani (bańki). Asia maluje, Pan gra i Oliwia tańczy. Pola biega, Karola ma okulary i robi rybę. Tu jest fajnie!!! Chodzimy nad morze!:)

Ps. Jesteśmy z wami już drugi raz i z cała pewnością nie ostatni.
Agnieszka i Krzysiek

czwartek, 29 lipca 2010

Foliowe party:)

Deszcz nie zepsuł nam humorów. Szaleliśmy w rytm muzyki na foliowym party. jak się okazało, worki na śmieci to dobry materiał do wykonania ciekawych strojów:)